-
Content Count
2,672 -
Joined
-
Last visited
About Windex

-
Rank
Камергер
Информация
-
Пол
Не определился
-
Проживает
Polska
-
Мелекуш, Про колготки - они были в Европе уже в 30-ых годах. Верю, что в страну фронтового социализма дошли значительно поже. Нп. джинсы (станы) снимали прямо на улицы с иностранцев (предлагали продать) ещё в 70-ых годах, может и поже. Помню как в 1987 приехал к родственникам в СССР - все их знакомые спрашивали про джинсы - брюки и куртки. Так было. Про лимон - переувеличение из-за поведения дурного политрука. Хотя после страшного, искусственно сделаного голода советской властей кому было до лимонов? Интересно где их в России вырастивали лимоны ? По-моему только на юге, на Кавказе. Вот советской власти не было в страшных 30-ых других забот (чистки в РККА, в культуре, аппарате, индустриялизация), чем снабжать несиление СССР линонами. Хлебом и мясом не сильно затруднялись, а вы про лимоны.... Или снабжение мясом в СССР было хорошие в 30-ых ? Помню мне рассказывали, что даже в 70-ых за колбасой народ (из Рязания) ездил за колбацой в Москвы, даже "мясные поезда" звали те в Мск... Кроме рунета посмотрите на другие источники информации, спросите стариков с хорошой памятией, есть книгу, мемуары...
-
„65 lat minęło od Dnia Zwycięstwa. Coraz dalej odchodzi do historii bolesna data 22 czerwca – początek naszej wojny. Ale dlaczegoś te 2 daty dla nas, pokolenia 60- i 70- tych pozostają dla nas bardzo bliskie, tragiczne i święte.. Ta straszna wojna wyzwała w narodzie wyjątkowy poryw oporu i ofiarności, pokazała najlepsze cechy narodowego charakteru, obudziła narodowe tradycje walki z najeźdźcami. Wojna została opisana w poezji i prozie, o niej nakręcono wiele dokumentalnych i fabularnych filmów, ułożono pieśni, które weszły do kanonu narodowych utworów. Ale co my możemy swoim wnukom opowiedzieć o (tej – tłum.) wojnie. My, których dziady i babki byli jej uczestnikami, i których rodzice wkrótce zostaną jedynymi żywymi świadkami tamtych strasznych dni. Mnie przypomina się moja babcia, która całą wojnę służyła w szpitalu polowym. Porucznik medycznej służby, w wieku 27 lat już wdowa z 2 dzieci. Pamiętam jej opowieść jak rozładowywano pociąg z rannymi, kiedy młodziutkie dziewczęta nosiły nosze z żołnierzami, którym każdy ruch sprawiał ból, oni okropnie przeklinali, a potem za to je przepraszali. Był w szpitalu oddział dla całkowitych inwalidów, bez rąk, bez nóg – tym dawano łyżkę miodu. Ale oni odwracali się do ściany, niczego nie chcieli… Młodsza siostra mojej mamy zachorowała na zapalenie płuc, babka była na służbie i nie mogła zajmować się dzieckiem… Ninka umarła. Miała 3 latka. I jej malutkie życie też wliczone jest w te 27 milionów ofiar. W albumie babci jest mała pożółkła fotografia – na niej przystojniak z czarnym wąsem, a na jej odwrocie napisane „Liza, pamiętaj tego chłopca. 1944”. On poległ i teraz już ja jego wspominam. Moja mama praktycznie całą wojnę wychowywała się sama – jej mama bez przerwy była w szpitalu, ojciec poszedł na wojnę w sierpniu 1942 pod Stalingrad, porucznik plutonu artylerii, a w styczniu 1943 zawiadomienie o śmierci jak o plutonowym. Pomyłka pisarza pułkowego czy stało się coś strasznego – tego się nie dowiedzieliśmy już. Mój dziadek zginął odpierając Mannerheima, który szedł na pomoc Paulusowi ( dowódca niemieckiej armii pod Stalingradem – przyp.tłum.). Listów z frontu nie było wiele, w jednym z nich dziadek przeprasza, że wysyła mało pieniędzy, bo wszyscy składali się na brygadę pancerną, a on martwił się, czy dzieciom starczy na mleko i chleb. To było napisane w tym samym czasie, kiedy wojaki Andersa z żonami pięknościami i wspaniałymi dziećmi, ratując się od bitwy stalingradzkiej, rzucali w morze pieniądze. W mojej rodzinie powołano na front nawet psy. Na samym początku wojny strasznemu hyclowi wydano dla tresury w armii szczeniaka owczarka. Psa zwano Polka, ocalała fotografia – szczęśliwy dziadek z maleńką uszatą Polką na rękach. Za rok przysłano żołnierza i zabrał on psa. Tej samej nocy Polka uciekła do domu, przepłynęła rzekę Kamę (to było w Kurje) - wtedy nie było mostu – wróciła do pana. Polkę znowu zabrano, ona służyła w szturmowym batalionie i poległa. Mój dalszy krewniak został ranny, zdemobilizowany wrócił do swojej wioski, ale nie wytrzymał, pokłócił się z sytym naczalstwem. Naczelnik pogroził mu konsekwencjami, ale trafił na „kozaka” – krewny, mimo, że zwolniony z armii, zgłosił się do niej znowu, trafił w 1945 pod Koenigsberg i za cenę swojego życia zatrzymywał w okrążeniu Niemców. Pośmiertnie nagrodzony zaszczytem Bohatera Związku Radzieckiego, jego imię widnieje na tablicy chwały przy Domie Oficerów. Jeśli był by bardziej układny, pozostał by na tyłach i doczekał końca wojny. Wojenne wspomnienia ma każdy mój znajomy. Jedna znajoma opowiadała jak jej ojciec padł w kontrataku pod Charkowem. Za wojskiem szedł drużyna pogrzebowa, zobaczyli – na poległym żołnierzu są dobre buty, zaczęli je zdejmować, a „poległy” zawył z bólu. I został między żywymi. Druga znajoma opowiadała, że jej ojciec wrócił spod Balatonu cały poraniony i resztę niedługiego życia spędził w szpitalach. Odłamki wychodziły z całego jego ciała.
-
„Ojciec ojca był jednorękim inwalidą I wojny światowej. Został w okrążonym Leningradzie, po donosie sąsiadów aresztowany przez NKWD umarł jeszcze do osądzenia w końcu zimy 1941/41. Kiedy dokładnie – niewiadomo. Babcia z dziećmi przed wybuchem wojny pojechała do krewnych na zachodnią Ukrainę, tam już 24.06.1941 (= 2 dni po napaści Hitlera) byli Niemcy. Pod okupacją przeżyli do 1944. Oprócz głodu, Akowców i banderowców szczególnych problemów nie było. Jedyny wujek mogący z uwagi na wiek walczyć w chwili wybuchu wojny był podporucznikiem artylerii brzegowej w Moonzund. Walczył, udało mu się nie trafić do niewoli. Wojnę zakończył jako podpułkownik, otrzymał 3 „Czerwone Gwiazdy”, 2 „Wojny Ojczyźniane”, inne medale. Po jego opowiadaniach - szlak bojowy od Moonzund przez Hanko i „Szarego Konia”(k. Leningradu – od tłum.) do Koenigsbergu - mam wyobrażenia o wojnie , inne niż ma Witek („Pan, daj czasy” i „Berlin daleko?” witas1972.salon24.pl/179773,wyzwoliciele Ojciec mamy służył w jakieś wojennej leningradzkiej fabryce całą blokadę (od IX.1941 do I.1944). Umarł jak byłem mały. Pamiętam, że w kieszeniach spodni zawsze miał zawinięte w papier parę kawałków czarnego chleba. Czasem je wyciągał, odłamywał niewielkie kawałki i jadł. Kiedy zjadł wszystko, strząsywał okruszki i je wsypywał sobie do buzi. Podobno tak robili chorzy na dystrofię podczas blokady Leningradu. Babcia na początku lipca 1941 była ochotniczką do armii, odmówiła ewakuacji i odprowadzenia dzieci na tyły. W październiku 1941 zgłosiła chęć wstąpienia do Kompartii i w lutym 1942 została przyjęta. Służyła w szpitalach do końca blokady i do końca wojny. Po wojnie była głównym lekarzem domu małego dziecka.. Tym, że ona w październiku 1941, kiedy naród umierał z głodu jak muchy, zgłosiła chęć wstąpienia do Kompartii – byłem i jestem dumny.
-
Добрые время суток, я порвался на перевод вашего текста (не охотно, сами знаете почему) и чтобы получился он максимально верным (если что-то делать, надо делать правильно) у меня есть пару вопросов. Вон текст по польски, почти готов. Есть возражения, исправляйте. I_V – „Ojciec ojca był jednorękim inwalidą I wojny światowej. Został w okrążonym Leningradzie, po donosie sąsiadów aresztowany przez NKWD umarł jeszcze do osądzenia w końcu zimy 1941/41. Kiedy dokładnie – niewiadomo. Babcia z dziećmi przed wybuchem wojny pojechała do krewnych na zachodnią Ukrainę, tam już 24.06.1941 (= 2 dni po napaści Hitlera) byli Niemcy. Pod okupacją przeżyli do 1944. Oprócz głodu, Akowców i banderowców szczególnych problemów nie było. Jedyny wujek mogący z uwagi na wiek walczyć w chwili wybuchu wojny był podporucznikiem artylerii brzegowej w Moonzund. Walczył, udało mu się nie trafić do niewoli. Wojnę zakończył jako podpułkownik, otrzymał 3 „Czerwone Gwiazdy”, 2 „Wojny Ojczyźniane”, inne medale. Po jego opowiadaniach (szlak bojowy od Moonzund przez Hanko i „Szarego Konia” do Koenigsbergu) mam wyobrażenia o wojnie , inne niż ma Witek („Pan, daj czasy” i „Berlin daleko?” witas1972.salon24.pl/ Ojciec mamy służył w jakieś wojennej leningradzkiej fabryce całą blokadę (od IX.1941 do I.1944). Umarł jak byłem mały. Pamiętam, że w kieszeniach spodni zawsze miał zawinięte w papier parę kawałków czarnego chleba. Czasem je wyciągał, odłamywał niewielkie kawałki i jadł. Kiedy zjadł wszystko, strząsywał okruszki i wsypywał je sobie do buzi. Babcia na początku lipca 1941 była ochotniczką do armii, odmówiła ewakuacji i odprowadzenia dzieci na tyły. W październiku 1941 zgłosiła chęć wstąpienia do Kompartii i w lutym 1942 została przyjęta. Służyła w szpitalach do końca blokady i do końca wojny. Po wojnie była głównym lekarzem domu małego dziecka. Тем что она в октябре 1941, когда уже в городе был голод, подала заявление в ВКПб, и тем что приняли ее в феврале 1942го года, когда народ от города мер, как мухи – гордился и горжусь. Że ona w październiku 1941, kiedy naród ...... zgłosiła chęć wstąpienia do Kompartii – byłem i jestem dumny. - "когда народ от города мер ??? города или от голода ? - "до «Серой Лошади» ??? ?? - "так в блокаду дистрофики делали ? Кто такой дистрофик? Замените другим словом, если не сложно, хотя смысл понятен, можно опустить по-моему эту фразу. - "Кроме голода, боязни АКовцев и бандеровцев – особых проблем не было. " Сразу предполагая польские вопросы напишите в каком точнее районе побывала ваша бабушка (Западняя Украина большая), возле какого крупного города? И если не трудно - почему она должна была бояться АКовцев - они убивали или грабили русских женщин с детьми? Вы помните как написали, что семьи руководства АК в Варшаве и оно само не были в опасности и не принимали участия в боях Варшавского Восстания ? Хотя сын зама погиб на 1-ой линии, он сам лично командировал боём на 1-ой линии, ходил через канализационные трубы под ногами немцев, был тяжело ранен. Обе = все дочери главного командира ВВ Монтера были пешеходными связистками - очень опасное дело. Он сам тоже всегда на 1-ой линии. И так почти с семьями всех в КГ АК. Не обсуждая их политических и военных способности, лишать их несправедливо, не верно, не согласной с правдой чести - МЕРЗКО, не согласитесь ? Если я бы сейчас утверждал, что ваша бабушка захотела вступить в Компартию, ибо давали там дополнительную пайку в голодном Ленинграде, это было бы похоже мерзко. Я не хотел тем провоцировать никого, тема не к тему, но хотел только, чтобы вы поняли что почувствовал я тогда после ваших выводов. И каждый поляк считающий себя духовным наследником ВП. Чтобы избежать похожих вопросов от поляков (вдруг появятся), выясните сразу вам очевидное, что члёнам ВКП(б) не давали больше еды. Надеюсь, вы поняли меня правильно.
-
Mój dziadek przeszedł 3 wojny – Hasan, fińską i II światową. W 1941 zaczął wojnę jako plutonowy. Komunista. Chodził za linię frontu po „języki” (jeńców) – razem zdobył kilkadziesiąt. Silny był jak niedźwiedź. Pod Rżewem w 1942 w walce wręcz otrzymał pchnięcie bagnetem w biodro (przeciwnika zabił, ale nie zdołał odbić ciosu). Gdy go wynosił spod ognia jego przyjaciel, zresztą Żyd, do rany dostała się ziemia. Zaczęło się ropienie. W polowym szpitalu powiedzieli – trzeba odciąć nogę. Dziadek odpowiedział – szybciej umrę. Nie chciał pić i jeść w obawie, że podsuną mu usypiające środki. Wtedy młodziutka lekarz, ok.20 lat (taka młoda i komunista, rzadkość, dziadkowi było 31 lat) powiedziała: „Ja kładę przed wami [przed panem – tzn. z szacunkiem] swoją partyjną legitymację i przysięgam na nią, że ja nogi wam [panu] nie amputuję, nawet jeśli będziecie umierać – wyczyszczę tylko ranę”. Lekarstw nie było, zapasy się kończyły (wiele zdobyli Niemcy), produkcja szła nie w wystarczającej ilości – środków znieczulających było bardzo niewiele. Dziadka poili i karmili jeden dzień, a potem na stole operacyjnym ta lekarka, praktycznie bez znieczulania wyczyściła ranę. Wg jego opowieści instrument lekarski wyglądał jak zmywak do czyszczenia butelek. Wyczyściła. Tylko blizna została. Nogę uratowała. Dziadek walczył dalej, uczestniczył w operacji Bagration – dostał order za to, że zdołał poprowadzić po białoruskich błotach baterię artyleryjską i batalion piechoty – b.dobrze orientował się w lesue, co ceniło dowództwo. Pewnego razu jego okop zasypał niemiecki czołg – widzieliśmy pewnie na jakimś filmie jak czołgi rozwalają okopy zasypując żołnierzy. To na wojnie normalne. Dziadka zasypało całkowicie. On zdołał wstać, zrzucając z siebie ciężar nasypanej ziemi, to tylko tak się wydaje, że to łatwe. Dziadka uratowała jego niedźwiedzia siła. Czołg on spalił, ale uszkodził kręgosłup. Później został zwolniony (z uwagi na stan zdrowia). Zaczynał wojnę jako plutonowy, zakończył jako major i dowódca batalionu zwiadu. Dziadek był komunistą, lekarka go operująca – komunistką. Ludzie przysięgali na legitymację partyjną, a salonowi panowie mówią: to komuniści, a to wasi żołnierze. Drugi dziadek – maszynista – kierował parowozem pod niemieckimi bombowcami. Też dostawał nagrody. Było strasznie, szczególnie kiedy Niemcy byli pod Moskwą i naszych samolotów było mało. Parowóz z torów nie zjedzie i przy pierwszym nalocie staje się oczywistym celem. I nic nie zrobisz. Nawet te wielokrotnie pokazywane na filmach poczwórne karabiny maszynowe „Maxim” na dachach wagonów nie od razu były. I nie na wszystkich pociągach… Babka – mając na rękach 2 malutkie córki dyżurowała na dachu domu, gasiła fosforowe zapalające bomby zrzucane na Moskwę. Tez było nie lekko. Miała prawo odmówić takiego dyżuru – nie odmawiała.
-
HAZAR, На Твою личную просьбу/ заявку/ идею / предложение (не поими меня неправильно) я перекладываю рассказы урсян про судьбы их дедов в ВОВ и 2МВ и замещу из как отдельную ветку (тему) в салоне24 на "без водки". Будет это интересно полякам или нет - посмотрим. У нас тоже народа не меньше пострадало. Займёт мне это ещё неделю-две, пока работы хватает. Только на отдельной ветке (TYT) Твоего рассказа не видел, а хотелocь бы...